piątek, 6 grudnia 2013

MotoMikołajki w Warszawie już 8 grudnia!

Czas zacząć przygotowania do Akcji Motomikołaje, która odbędzie się w najbliższy weekend w Warszawie. Po raz kolejny motocykliści biorą udział w szczytnym celu, pomagają dzieciakom

Plan akcji MotoMikołajki.pl 2013
10:00
Zbiórka na ul. Ryszarda Siwca w Warszawie przy stacji PKP Warszawa  Stadion (przedstawienie planu dnia oraz przejazdu, sklep z gadżetami i formowanie kolumny.

11:15 – 12:15 (12.30)
Plac przed kościołem św. Anny

12:15 – 13.15 (koniec ok. 15.30)
Przejazd z Pl. Zamkowego do parku rozrywki Digiloo ul. Merliniego 2.

Prognozy na najbliższy weekend nie są optymistyczne – zbliża się od Północy wściekły  Ksawery, którego skutki pokazują nieustanie media. Warszawskie ulice nie wyglądają dobrze, zaśnieżone i oblodzone z silnymi podmuchami wiatru.
Głęboko liczę, że będę mógł wziąć udział w akcji -  motocykl zatankowany i przygotowany do jazdy.

czwartek, 5 grudnia 2013

Wrześniowe wyzwanie - wypad w Bieszczady 2013


Długo szykowałem się do tego wyjazdu. Nie tylko z powodu przeżycia motocyklowej przygody, ale także z powodu wyjątkowego bieszczadzkiego klimatu, o którym tak wiele słyszałem.

Niestety, nie miałem wcześniej przyjemności i odwiedzić tego miejsca, ale przez ostatnie kilka miesięcy szukałem możliwości wyrwania się z pracy na kilka dni. Jednym z głównych kryterów była pogoda, zatem czekałem na odpowiedni moment.  Pierwszy dzień bez wrażeń, wyjazd z Warszawy w okolicach godziny 17:00 i ogień w okolice Krakowa, gdzie mieliśmy nocleg. Wygodne łózko i długi sen, następnie szybkie śniadanie i pakowanie się, iCollage Bieszczady 2013 obwodnicą Krakowa prosto autostradą do Tarnowa …
Zawsze planuje miejsce noclegu. Nie jeżdżę na gapę, nie chcę się zgubić i nerwowo szukać noclegu. To nie dla mnie. Bobrze zorganizowany wypad, przeliczenie pokonanych kilometrów i miejsca odpoczynku to spokój podróżowania i czerpanie radości z jazdy, bez zbędnej spinki.  Bieszczady nie są, aż tak daleko, by nie wiadomo ile się czasu poświęcić na przygotowania, ale nawet najmniejszy wypad  poza miasto bez planu może popsuć przyjemność z podróży na maszynie. Zdecydowanie to nie dla mnie. Tym bardziej, skoro mamy kilka dni i chcielibyśmy jak najbardziej je zagospodarować.

Wybór padł na Cisną. Zatem kilka dni spędziliśmy w gospodarstwie agroturystycznym OSTOJA. Świetne miejsce i wspaniali gospodarcze …. Dodatkowo około 300 metrów od kwatery słynny klub motocyklowy Siekierezada.Bieszczady 2013

I dzień (Cisna – Wetlina – Brzegi Górne - Ustrzyki – Polańczyk)
Po 275 kilometrach spędzonych dnia wczorajszego, przy porannej kawie, padła propozycja objechania dużej pętli bieszczadzkiej, przerwy na jedzenie nad Soliną, i pokonania choćby części małej pętli bieszczadzkiej … Na trasie masa motocyklistów, kręte drogi i świetne widoki.  Po drodze minęliśmy przebiegające przez drogę Jelenie, a także ekipę około 50- ciu motocyklistów – duża ekipa z Caparol’a sterroryzowała Polańczyk. Przerwa w Polańczyku po kilku godzinach w siodle i zwiedzaniu tamy w Solinie, była oczekiwana od dłuższego czasu. Szukaliśmy miejsca, gdzie mielibyśmy połączyć jedzenie z widokiem na Jezioro Solińskie. Niestety, po długim poszukiwaniu wróciliśmy na ulicę Zdrojową . Polecam knajpkę na rogu ulicy Zdrojowej i Leśnej (miejscówka naprzeciwko Kościoła i parkingu) – niestety nie pamiętam nazwy restauracji, ale jedzenie dobre, i sympatyczna obsługa.
Po sytym objedzie ruszyliśmy na cypel, by nad brzegiem Jeziora Solińskiego, naładować akumulatory. Mało brakowało, a chwilowy odpoczynek przerodziłby się w drzemkę. Szybkie espresso i powrót do domu kawałkiem małej obwodnicy bieszczadzkiej.Bieszczady Challenge 2013

Powrót mało uczęszczanymi lokalnymi drogami do Cisnej, gdzie zaskoczyła nas noc.

II Dzień (Połonina Wetlińska)
Było kilka pomysłów na zagospodarowanie dzisiejszego dnia, ale za namową gospodarzy ośrodka, w którym mieszkaliśmy wybraliśmy Połoniny. Podobno kto nie był na Połoninach i w Siekierezadzie to tak jakby nie był w Bieszczadach. Na miejscu okazało się, że parking pękał w szwach. Całodzienny postój motocykla 6 zł, w tej cenie możemy zostawić kurtki i kaski w u parkingowych. Zdecydowałem się na zabranie wszystkich kufrów, do których spokojnie spakowaliśmy kurtki, spodnie i kaski.
Szlak, był zatłoczony jak się spodziewaliśmy.



Mieliśmy szczęście, gdyż we wrześniu połoniny są najpiękniejsze.
To pewne, w 2014 tam wrócimy …

Przy cichej muzyce „Blues’a Dziewięciu” kończę pisać ….


czwartek, 25 lipca 2013

Przygotowania do wycieczki na Hel c.d - 461 km dalej ...

Podczas wczorajszego dnia nawineliśmy dokładnie 461,6 kilometrów.

Na naszą podróż wybralismy drogę S7, z powodu deszczu, który towarzyszył Nam przez około 230 kilometrów. Deszcz nie był silny, ale zdecydowanie uniemożliwiał  szybkie przemieszczanie sie, prędkość ograniczaliśmy do ok. 90 km/h. Ciuchy lekko wilgotne, ale najważniejsze, że nie przemokły.

Słońce zobaczyliśmy dopiero w Gdańsku.

Poszukiwanie noclegu rozpoczeliśmy od Chałup. Niestety, dla dwóch osób na okres 3-5 dni nikt nie znalazł pokoju czy apartamentu aż po Hel! Nigdy sie z tym nie spotkałem, na każdym kroku wywieszki na bramach, że brak wolnych pokoi. Tam, gdzie właściciele nie zdązyli wywiesić informacji o braku lokali, podobna sytuacja. Dziesiatki telefonów, kiklanaście kilometrów jeżdzenia i kilka chodzenia zrobiło swoje.

Zrezygnowani, w samym centrum Helu znaleźliśmy upragniony pokój. To było ostatnie miejsce, gdzie mogliśmy znaleść lokum, później czekała nad juz już tylko plaża. Co prawda niechętnie wyjanęte, gdyż właściciele liczyli na 4-5 osób. Nastanawiam sie tylko , gdzie mogliby sie pomieścić. Masakra !!






 

wtorek, 23 lipca 2013

Przygotowania do wycieczki na Hel

Powoli odliczam godziny do wyjazdu. Właśnie wróciłem z garażu, gdzie odstawiłem umytego, sprawdzonego i zatankowanego Bandziora. Planowana podróż zależy od jutrzejszych warunków, jeśli będzie dobra pogoda jedziemy na Gdańsk przez Mławę, Działdowo, Susz, Malbork, Tczew i Gdańsk, natomiast w przypadku gorszej pogody lecimy S7.

Przed nami świetna przygoda, boje się tylko przeładowania motocykla ... według wyliczeń jesteśmy bardzo blisko dopuszczalnej ładowności ...

Pobudka ok. 5:00, wyjazd z Warszawy o 6:00, żeby jeszcze zdążyć przed korkami.

Do usłyszenia ...

poniedziałek, 22 lipca 2013

Testujemy tankbag Held Carry



Tank Bag HELD CARRY

Szykując się powoli do urlopu na motocyklu, zacząłem powoli rozglądać się za dodatkowym wyposażeniem mojego sprzęta w dodatkowy bagaż. Mimo tego, że mam już kufer centralny i dwa boczne,  miejsca dla dwojga wciąż mało…  Większość miejsca w kufrach zajmuje żona.

Po przejrzeniu oferty bagaży motocyklowych wybór padł na Tank Bag Helda.
Nie szukałem konkretnej marki, ale prostego, w miarę pakownego, z bocznymi kieszeniami i z magnesami pakunku.  W sklepie, w którym dokonuję przeważnie zakupów, polecono mi ten model.

To także dobra alternatywa, dla kufrów. Do tej pory na krótkie wypady montowałem boczne kufry i przed siebie. Natomiast nie zawsze miałem tyle miejsca żeby przeciskać się między „puszkami”. Teraz mając tank bag’a zakładam centralny kufer i mogę przejeżdżać pomiędzy samochodami stojącymi w korku.

Tank bag ma wymiary 35x26x17 i możliwość podwojenia swojej ładowności z 12 do 24 litrów. Ma cztery boczne kieszenie, dwie przednie i dwie boczne. Jedna z kieszeni specjalnie przygotowana pod okulary (moje przeciwsłoneczne niestety, nie mieszczą się w niej ). Po przeciwległej stronie, pojemna kieszeń zapinana na rzep. Kieszenie boczne mają wbudowane zamki. Nie miałem jeszcze okazji zweryfikować jej wodoszczelności, ale w lekkim deszczu powinien dać radę. Jeśli nie, otrzymujemy w pakiecie wodoszczelny pokrowiec na torbę. Pokrowiec w miejscu mapnika, ma przezroczystą warstwę, dzięki czemu podczas podróży możemy spoglądać na mapę.

Mapnik ma wgłębienie na okulary, bądź telefon i jest dobrym rozwiązaniem. Co prawda folia nieco mi zaparowała, ale było to spowodowane faktem, iż motocykl z zamontowaną torbą stał w garażu. Po otworzeniu kieszonki i chwilowym wywietrzeniu sytuacja się już nie powtórzyła. Mapnik jest wielkości kartki papieru A4. Ja włożyłem do niego i mapę, i włączonego gps-a, ale przy mocnym słońcu najlepiej podróżować wpatrując się w mapę. Promienie słońca skutecznie uniemożliwiają korzystanie z gps. Po prostu nic nie widać, gdyż słońce odbija.

Po zakupie przeczytałem na forach, że zamocowane w tang bag’ach magnesy mogą rysować lakier. Rzeczywiście trochę w tym prawdy. Nie ma co na siłę wyrywać, przeciągać torby, lepiej na spokojnie oderwać magnesy i dopiero ustawiać w odpowiedniej pozycji. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na czystość magnesów.

Dobrym rozwiązaniem są bezbarwne naklejki na bak. Ja kupiłem podobną do samochodu, żeby antena cb nie rysowała mi lakieru na dachu. Z torbą przejechałem już kilka dobrych kilometrów i lakier, pozostał bez uszczerbku. Na forach internetowych przeczytałem, że podobno pasy polerskie pomagają zamaskować rysy na baku – nie testowałem, ale chętnie poszukam potwierdzenia – tak na wszelki wypadek.

Rzeczywiście magnesy są mocne i nie przesuwają się podczas jazdy, mimo to dla bezpieczeństwa zamontowałem przedni pasek do ramy kierownicy. Podczas podróży motocyklowej, nie miałem poczucia dyskomfortu. Wszelkie ruchu były płynne i mimo  załadowania torby po brzegi, nie czułem różnicy, w poruszaniu się motocyklem i czy wejścia w zakręty.
Torba wyposażona jest także w uchwyt/ rączkę, która pomaga przenieść bagaż w inne miejsce.

Torba, spełnia wszystkie moje oczekiwania.





poniedziałek, 15 lipca 2013

Film z ostatniego wypadu

Właśnie dodałem nowy film - jeden z ostatnich wypadów poza Warszawę. 

Suzuki Bandit GSF 600 (II generacja Bandita z silnikiem 599 cc)



Suzuki Bandit GSF 600 (II generacja Bandita z silnikiem 599 cc)


W 2011 roku przez długi czas poszukiwałem dla siebie moto, śledziłem fora internetowe i czytałem fachową literaturę. Szukałem motocykla do ok. 10 tys. złotych, dodatkowo miał spełniać dwa założenia: solidność maszyny i niski koszt eksploatacji.

Wybór padł na Suzuki Bandit 600, II generacji. Nie byłem jednak pewien czy w wersji „N” czy „S”.

Długo się zastanawiałem i szukałem egzemplarzy przede wszystkim zadbanych i bez historii wypadkowej.  Znalazłem dobrze utrzymaną S-kę, serwisowaną z ASO Suzuki, i wyposażoną w 3 kufry. Teraz po dwóch sezonach mogę stwierdzić, że to był starzał w „10”.



Trochę faktów:

Bandzior 600 to czterocylindrowy silnik z systemem DOHC i szesnastoma zaworami. Wszystkie silniki Banditów (600,650, 750, 1200) wykorzystują opracowany przez Suzuki system chłodzenia SACS (Suzuki Advanced Cooling System). System z Hamamatsu łączy chłodzenie silnika powietrzem i olejem. Dzięki takiemu rozwiązaniu  czterocylindrową konstrukcję Suzuki nazywa się potocznie olejakiem.

Suzuki GSF 600 możemy zauważyć w dwóch wersjach – 'S' posiadającą fabrycznie montowane owiewki, natomiast model 'N' jest tzw. "naked bikem", czyli nie posiada chroniącej przed wiatrem szybki. W sklepach motocyklowych można kupić dodatkową przednia szybkę bez kłopotu.

W roku 2000 przeprowadzono wiele zmian motocykla. W porównaniu do wcześniejszego modelu nowy Bandit, zyskał m.in.:

  • nowy wygląd siedziska,
  • gaźniki z czujnikiem położenia przepustnicy,
  • 20-litrowy bak ( w starszym modelu ok.19 l.)
  • nowe zaciski hamulcowe,
  • ulepszenia ramy i geometrii.
  • więcej gadżetów elektronicznych (choć w modelach 2000-2001 brak wskaźnika paliwa)
  • w wersji S zmieniono kształt pół-owiewki, dzięki temu zyskała się lepszą ochronę przed wiatrem i wprowadzono podwójne, soczewkowe reflektory,
  • wprowadzono szersze opony z przodu i z tyłu.

Bandyta, świetnie sprawdza się jako motocykl turystyczny, o lekkim zacięciu sportowym. Kanapa wygodna, pozwalająca podróżować na większych dystansach bez kłopotu. Spokojnie pokonywałem odcinki ok. 350-400 kilometrów dziennie, z jednym postojem. Waga tego modelu Suzuki (ok. 210 kilogramów, bez benzyny i płynów) czasami daje o sobie znać. Wypchnięcie pod górę z garażu czy postawienie na podnóżek przy załadowanym baku przysparza trochę problemu. Przy załadowanych kufrach można o tym zapomnieć. Nie raz widziałem jak koledzy na lżejszych motocyklach pokonywali spokojnie ostre zakręty, a ja w tym czasie toczyłem z moją maszyną boje. Nie jest tak źle, ale pokonywanie szybko, ostrych zakrętów dla mało wprawionego bikera może się skończyć na przeciwległym pasie. Najlepiej wyrobić w sobie nawyk tzw. przeciwskrętu. Zdecydowanie ułatwia życie.

Suzuki to dobry motocykl także dla początkujących kierowców, ze względu na fakt, że późno reaguje na gaz. Jazda do 4500 tys. obrotów jest spokojna, nieco ospała. Dopiero po 5000 tys. obrotów budzi się do życia i ciągnie, aż do czerwonego pola.

Przy zakupie zwróćmy szczególną uwagę pokrywę dekla olejowego, nawet po zamontowaniu craschpadów można złapać obcierkę – właściciele banditów wiedzą o czym mówię. Najbezpieczniejsze są gmole. Niestety, ja także zaliczyłem małą obcierkę. Postawiłem motocykl na bocznej nóżce. Niestety, podłoże było mało stabilne i moto przewrócił o mi się na lewa stronę.

Średnie spalanie katalogowe Suzuki GSF 600 S Bandit oscyluje w granicach 5-6 litrów na 100 kilometrów, ale mi tylko raz udało się osiągnąć do poziomu 6 litrów. Standard to 7-7,5 i trzeba się do tego przyzwyczaić.  Skrzynia biegów jest naprawdę solidna, pracuje lekko i nawet ostre traktowanie nie wywiera na niej wrażenia.



Charakterystyczne dla tego motocykla jest nieco kłopotliwe odpalanie. Czy po zimie, kiedy wystawiamy go do zewnątrz czy po kilku dniach trzymania pod blokiem, może tak być że nie zapali od pierwszego. Nie jest tu istotne czy regularnie go serwisujemy czy nie, ten typ tak ma. Po odczekaniu i drugim, trzecim kręceniu spokojnie zapali. Silnik dość długo się rozgrzewa.
Jeżeli chodzi o tylny hamulec to trudno jest go wyczuć, chociaż pedał posiada system regulację. Kilkakrotnie miałem uczucie, że tylnie koło zaczyna mnie wyprzedać, na szczęście bez szlifa.
Koszt serwisu motocykla w ASO Suzuki to w zależności od przebiegu i elementów do wymiany, ale waha się około 600-900 zł. 

Plusy:                   Minusy:

- hamulce              - długie nagrzewanie silnika

- silnik                  - poręczność/ waga

- skrzynia biegów    - odpalanie motocykla po dłuższym postoju

- żywotność                      

- eksploatacja


Suzuki GSF 600 S Bandit - dane techniczne:
Lata produkcji: 2000-2004

Przegląd techniczny: co 6000 km
Wymiana oleju: co 6000 km

Silnik: 4-cylindrowy, rzędowy, 4 zawory na cylinder, chłodzony powietrzem i olejem
Pojemność: 599 ccm
System zasilania: 4 gaźniki CVR32 Keihin

Przeniesienie napędu: łańcuch napędowy, sprzęgło wielotarczowe w kąpieli olejowej
Skrzynia biegów: 6-stopniowa

Rama: podwójna rama kołyskowa, stalowa
Przednia opona: 120/60/17
Tylna opona: 160/60/17

Przednie zawieszenie: widelec teleskopowy, o średnicy 41 mm, skok 130mm
Tylne zawieszenie: wahacz z systemem dźwigni, 7-stopniowa regulacja napięcia wstępnego sprężyny amortyzatora, 4-stopniowa regulacja tłumienia odbicia, skok 130mm
Przedni hamulec: 2 tarcze, zaciski dwutłoczkowe, średnica tarczy 290 mm
Tylny hamulec: 1 tarcza, zacisk dwutłoczkowy, średnica tarczy 240 mm

Wymiary:
Długość: 2130 mm
Szerokość: 770 mm
Wysokość: 1220  mm
Wysokość siedzenia: 790 mm
Rozstaw kół: 1440 mm